HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

niedziela, 5 maja 2013

Dwa w jednym albo trochę kultury nie zaszkodzi :D

Było o filmach [dużo] i o książkach [mało]. Tym razem coś z wyższej półki: opera/balet.

Moja droga M. zabrała mnie do Opery Krakowskiej na spektakl baletowo-operowy "Orfeusz i Eurydyka".

Mój pierwszy raz w operze, więc nie zdołałam powstrzymać nieeleganckich zapędów i zrobiłam - przed spektaklem - zdjęcie sali. Niestety mój telefon nie jest najlepszym narzędziem do robienia zdjęć w zaciemnionych salach.


Muszę przyznać, że zostałam pozytywnie zaskoczona. Połączenie opery z baletem sprawiło, że nie nudziłam się, cały czas spędziłam skupiona na tym, co się na scenie działo. A było to ponad 2 godziny. Czasem działo się nawet za dużo i ciężko było podążać za tancerzami, śpiewakami i napisami.

Libretto oparte jest na micie o Orfeuszu i Eurydyce. Mit jest raczej dobrze znany, więc nie będę tu się zagłębiać w szczegóły. Generalnie - o sile miłości.

Piękne głosy śpiewaków, świetna orkiestra - nie żebym się znała, ale mnie się wydali świetni. :D

Żaden ze mnie znawca baletu [czy opery], więc tancerze moim zdaniem też byli wspaniali, ale kto wie.

Jestem natomiast pewna, że Dzmitry Prokharu, tańczący rolę Orfeusza, zwala z nóg. Zwłaszcza kobiety. :D

W operze krakowskiej było jedynie 3 spektakle. Więc polecać nie mam jak - ale radzę próbować nowych rzeczy :)



next time - podsumowanie długiego weekendu

bye

3 komentarze:

  1. Też byłam na takim połączeniu baletu i opery, fantastyczne przeżycie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wygląda na to, że czas wypełznąć i zażyć trochę kultury wysokiej!

    OdpowiedzUsuń