HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

niedziela, 17 kwietnia 2016

a w kosmosie jak zwykle intrygi

W zeszły weekend w końcu dorwało mnie choróbsko. Przetrwałam całą zimę i wszystkich moich znajomych kaszlących i smarkających i dopiero u progu wiosny złapałam jakieś świństwo. Dzięki temu spędziłam sobotę w łóżku.
I obejrzałam za jednym zamachem cały sezon serialu The Expanse. [To drugi taki serialowy binge w moim życiu i tym razem na szczęście nie spowodowany problemami ze snem.] Byłam tak pozytywnie zaskoczona poziomem serialu, że wciągnęło mnie całkowicie i kiedy skończyłam ostatni odcinek, mało się nie popłakałam na wieść, ze następny sezon dopiero w 2017!

źródło


Rzadko trafiam na serial SF, który po ciekawym początku stacza się się w ciągu jednego sezonu na samo dno gatunku.

A tutaj! Proszę bardzo - ciekawa fabuła, interesująca intryga, dobra gra aktorska i świetna scenografia. Co do nauki to nie jestem ekspertem, ale nic mnie nie ubodło jako kompletna bzdura. To żadne tam hard SF, ale nie jest to też jakaś bzdurna bajeczka.

Śledzimy kilka wątków, które łączą się pod koniec sezonu w logiczną i ciekawą całość, jeśli nawet nie dostajemy odpowiedzi na wszystkie pytania, no cóż, coś chcemy mieć w następnym sezonie.
Załoga statku Canterbury, który zajmuje się holowaniem brył lodu z Pierścienia Saturna, zostaje wciągnięta w sytuację, która w każdej chwili może doprowadzić do wojny między Ziemią i Marsem. [Żeby było jasne - żądnych obcych póki co.] Ten wątek zapewnia nam dużo mocnych wrażeń, przygód i innych kosmicznych atrakcji. Mamy również detektywa, który szuka pewnej zaginionej dziewczyny. Zaskakująco jedna i druga historia zmierza w jednym kierunku.
Mamy więc przygody w przestrzeni, zagadkę detektywistyczną, sporo ostrej polityki, jest nawet seks w zerowej grawitacji.

You're either some kind of genius Mr. Holden, or you're the luckiest dipshit in the solar system.

Oprawa wizualna jest na super poziomie jak na serial. Zaskakująco dobre efekty specjalne w bardzo ładnie zbilansowanej ilości. Wyłapałam tylko jedną scenę użytą dwa razy na przestrzeni całej serii.
Co do aktorów - żadnych szalenie popularnych gwiazdek, ale większość obsady znana przynajmniej z twarzy, jeśli nie z nazwiska. Jest na kim oko zawiesić, choć nie jest to w żadnym punkcie istotne.

Oczywiście polecam. To pozycja raczej dla fanów SF, ale przyszłość w serialu jest całkiem prawdopodobna, więc może i nie-fani się skuszą.

W.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Nie Bond, ale trochę jak Bond albo spora dawka szpiegostwa

Plotki na temat tego, kto zagra teraz Bonda krążą od dawna, wiadomo bowiem, że żaden aktor nie jest wiecznie młody i nie będzie w stanie wiecznie nadążać za warką akcją, zarówno w terenie jak i w sypialni.
I choć z Rogera Moore'a zdołano wycisnąć aż siedem filmów, w końcu i on musiał ustąpić miejsca.
Daniel Craig ma ponoć już 007 nie zagrać. Za to wszyscy spekulują czy Bond będzie teraz ciemnoskóry (Idris Elba) albo może będzie kobietą....

Jeśli, tak jak ja, wolicie Bonda w oryginalnym zamyśle, nawet jeśli to nie modne i niepoprane politycznie, to powinien Wam się spodobać inny szpieg z pięknym akcentem i pięknym w sumie wszystkim.

Źródło

The Night Manager to miniserial BBC stworzony na podstawie powieści Johna le Carré'a "Nocny recepcjonista". Wspaniałej obsadzie przewodzi - w roli głównej - Tom Hiddleston.
Głównego złoczyńcę gra Hugh Laurie. Obrazu i trójkąta dopełnia piękna w bardzo modelowym stylu Elizabeth Debicki.

Thriller ma 6 odcinków i jest to zarazem najdłuższe 6 odcinków i najkrótsze. Z jednej strony czekamy z niecierpliwością na rozwiązanie intrygi, wspaniały i zaskakujący finał, a z drugiej nie chcemy wcale kończyć, spokojnie moglibyśmy przetrwać jeszcze kilka dramatycznych sytuacji, parę minut Toma bez koszuli lub Eli bez sukienki - co kto woli.

Zarówno Tom jak i Hugh nie zawodzą naszych oczekiwań. Laurie był i jest świetnym aktorem, nawet jeśli House będzie się za nim ciągnął niczym przysłowiowy smród już zawsze, to zagrać drania potrafi niezmiennie i z przekonującym kunsztem.

Tom... eh Tom
Hiddleston byłby świetnym Bondem. Ma wygląd, ma akcent, wygląda bosko w garniaku, jak przypakuje trochę, to ma co napiąć i tyłkiem nie boi się świecić. (btw jego tyłek zyskał hashtaga #Hiddlesbum) Oczka może nie tak fajne jak Daniela, ale niewiele mu brakuje.
Mój brak obiektywizmu co do Toma jest niestety nieuleczalny. Ale wiem z bardziej pewnych źródeł, że Hiddleston to naprawdę świetnym aktorem, więc i tu pokazał co potrafi.

W połączeniu z ciekawą fabułą, masą zawiłości i różnych emocjonalnych i moralnych problemów, odpowiednią dawką adrenaliny i nagości twórcy serwują nam interesujący, niebanalny i momentami porywający serial.

Źródło
Obejrzyjcie koniecznie, jeśli lubicie: Toma, thrillery szpiegowskie, angielski akcent albo chociaż Elizabeth Debicki.


W.