HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

piątek, 16 czerwca 2017

Rusek, Chińczyk i Amerykanin w kosmosie... albo jakby nie polecam ale obejrzyj

Odkąd wiemy, że w próżni dźwięk się nie rozchodzi, w każdym filmie dziejącym się w przestrzeni odgłosy wystrzałów i wycia silników zastąpiła muzyka.
I za muzykę właśnie filmiszcze Life dostaje ode mnie jedną gwiazdkę. Jon Ekstrand zafundował nam boską podróż przez przestrzeń i niebezpieczeństwa. Warto posłuchać tej muzyki bez filmu, tylko z wyobraźnią, z uczuciem wiecznego chłodu i pustki.


Pół kolejnej jest za efekty, jej drugie pół za zakończenie.

I tyle jeśli chodzi o pozytywy.

źródło

Rekomendacja do obejrzenia filmu trafiła do mnie od M.














Generalnie jestem w stanie wybaczyć filmowcom wszystkie nieścisłości związane z częścią science w filmie SF (bo żaden ze mnie naukowiec), pod warunkiem, że rekompensują mi to jakoś w inny sposób.

Cóż.

Fabuła jest przewidywalna i raczej była od początku, jednakże droga od punktu A (czyli do odnalezienia życia w próbce) do punktu B (zakończenia) może być zawsze ciekawa, zaskakująca, czy choćby szybka, krwawa i zabawna.

Jakby to ująć...
Grupa przygłupich [sic!] naukowców i różnych innych kosmonautów, kompletnie nie przygotowanych do jakiejkolwiek kryzysowej sytuacji, bada niebezpieczne próbki w laboratorium, którego nie można odciąć momentalnie i szczelnie od reszty bazy. (Naprawdę, nie można dodać modułu specjalnie do badań? Lepiej wypierniczyć w głęboką przestrzeń, w ramach trzeciego firewalla, niesamowicie kosztowną stację razem z potencjalnie jeszcze żywą załogą) Genialny obcy, który ledwo co się rozrósł, a już umie używać narzędzi, ale otwieranie wszelkich śluz i drzwi jest poza jego intelektem, zachowuje się dziwacznie, morduje wszystkich jak leci, łazi w próżni, włazi na stację przez dysze od silników. (czy jakoś tak? bo mi się chyba drzemnęło i nie złapałam jak to zrobił.) Potrzebuje tlenu, ale nie potrzebuje, bo przecież przed momentem siedział sobie bezpiecznie w próżni.... i można by tak wymieniać i wymieniać. A jak się zna ktoś trochę na rzeczy, to dojdą jeszcze techniczne cuda i wynalazki, które nie trzymają się kupy i nauki.

Do tego bzdurne dialogi i płytkie postacie.

Moja rada - nie marnujcie pieniędzy na obejrzenie Life w kinie. Poczekajcie, aż poleci w jakiejś telewizji albo coś.

W sumie M. dobrze to określiła. Nie polecam, ale obejrzyjcie. Tak słaby film przy takim rozmachu - rzecz warta skrytykowania

W.