HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

niedziela, 11 grudnia 2016

Krócej czasem znaczy lepiej. Albo krótko i z posmakiem świątecznym

Po długim milczeniu tym razem trochę o krótkich filmach i o filmach reklamowych.


Rozpoczynamy od Wesa Andersona i jego reklamy dla H&M.

Z jakiego powodu to połączenie - Wes i reklama - nie trzymało u mnie balansu, ale jeśli R. wysyła mi linka, to już nie ma odwrotu, trzeba mi siąść i obejrzeć.

Adrien Brody i jego z lekka cierpiętniczy wygląd nie kojarzą mi się ze Świętami, a jednak! Nie wolno wątpić w Wesa. Krótka historia, niedorzeczny i piękny pociąg, pistacjowy korytarz, który mnie zachwycił do głębi serca i ... bam! prosto w uczucia. Jak tak można, no!

Kto nie widział, musi obejrzeć, a kto widział i się nie załzawił chociaż wewnętrznie... no cóż.



Nie kojarzę jakoś polskiej reklamy z wybitnymi reklamami świątecznymi. A tu zaraz po Wesie zaskoczyło mnie Allegro. Równie sentymentalnie, a z pomysłem i z przekazem bliskim wielu Polakom. Proszę, nawet na wyspach się spodobało.


Można oczywiście obu tym filmikom zarzucić, że są typowymi reklamami, grającymi na naszych uczuciach, tylko po to, żeby wyciągnąć od nas pieniądze. Cóż, w takim świecie żyjemy. Mnie tam się podobały i nie odczułam jakiegoś większego pociągu do marki H&M, której fanką zresztą nie jestem.

Allegro poczyna sobie całkiem fajnie na rynku filmowym i zawsze jak coś kupuję/sprzedaję tamże, to się cieszę, że jakoś minimalnie chociaż przyczyniam się do powstania takich perełek jak ich Legendy Polskie. Póki co najbardziej ucieszyła mnie "Operacja Bazyliszek". Ale wszystkie te filmy są warte zobaczenia i podelektowania się fajną historią i porządnymi efektami specjalnymi.




[Może ktoś powinien zaproponować Allegro zrobienie remake'u Wiedźmina?]


Co do innych polecenia wartych sprawek - skończyłam właśnie Westworld. I jak rzadko się zdarza, cała seria była interesująca, zostałam parę razy poważnie zaskoczona i nie przewidziałam wystarczająco wielu rzeczy. Nie wiem, czy czekać z zapartym tchem na drugą serię, która ponoć dopiero w 2018 czy lepiej nie, bo może lepiej sobie nie robić smaku... Ale kto lubi SF, rozważania na temat sztucznej inteligencji i samoświadomości - warto obejrzeć. Mamy dawkę brutalności, seksu oraz generalnego zwyrodnienia naszego gatunku kontra naiwność i trudny rozwój AI. No i kowboje!

Plus Anthony Hopkins. :D

źródło



W.

niedziela, 25 września 2016

...i dlaczego trawnik w USA jest taki ważny albo Cejrowski w butach na werandzie

Wojciecha Cejrowskiego traktuję trochę jak osobę z rozdwojeniem osobowości. Jedna osobowość to bosy podróżnik, którego gawędziarski talent szczerze podziwiam. 

(Druga to WC, którego podejście do świata, polityki i Kościoła wywołują u mnie agresywne wręcz odczucia...)

Książek więc bosego podróżnika mam kilka, a tę, którą właśnie skończyłam - pożyczyłam.

"Wyspa na prerii" nie jest typową książką z serii o Gringo, ale mimo odmiennego nieco klimatu, jest równie ciekawa i napisana z dawką humoru i ironii.

wydanie pierwsze, Zysk i S-Ka, 2014
 Możemy zobaczyć Wojtka po drugiej stronie jego życia, jak odpoczywa, a nie łazi po dżungli, zbiera siły. Siedzi na niebieskim krześle i rozmyśla nad różnymi dziwami Ameryki Północnej.

Warto tę drugą stronę poznać, posłuchać o Arizonie oczami obcego, który stara się wpasować, ale też całkiem nie zwesternować. 

Cejrowski wyraźnie znalazł swoje miejsce, oazę i dobrze mu tam. Niechaj więc sobie siedzi, byle by tylko nie zapomniał o dżungli, bo do tych historii tęsknią czytelnicy.

Mógłby też Wojtuś trochę obiektywniej spojrzeć na USA, albo chociaż do swoich zachwytów dorzucić jakieś negatywy, bo ani w Ameryce, ani nigdzie indziej nie ma tak, że wszystko jest cudowne i nic głupiego się nie zdarza. Cejrowski powtarza na łamach książki, że tak działa Ameryka i tak powinno być wszędzie. Nigdzie jednak nie równoważy tego niczym w stylu: tak niestety jest w USA, a szkoda, bo to bzdurne jest.


str. 270

Lubicie łazić za Cejrowskim po dżungli i słuchać jego bajdurzenia? To i o trawie, krowach i wietrze warto żebyście posłuchali.

W. 

niedziela, 19 czerwca 2016

Kamień, woda i lód czyli po prostu Islandia

O wyprawach na Islandię jest w necie blogów na pęczki. Dlatego ten post będzie długi, ale ubogi w tekst. Podrzucam Wam do oglądnięcia kilka zdjęć. 
A co do samej wyprawy.
Islandia jest wspaniała - przepastne przestrzenie, wspaniałe, zapierające dech w piersiach krajobrazy, surowa natura, kamień, woda i lód. Pogoda nas akurat oszczędziła, ale trzeba być gotowym na ekstremalne warunki. 
Wyjazd taki jest albo dla ludzi gotowych na poświęcenie wygód na rzecz wspaniałej przygody, albo dla ludzi z grubym portfelem.
Tak czy inaczej, jeśli tylko macie okazję KONIECZNIE się wybierzcie. 



Zapraszam (kliknijcie na zdjęcie, żeby powiększyć):

Park Narodowy Þingvellir


Park Narodowy Þingvellir
Park Narodowy Þingvellir

Park Narodowy Þingvellir

Park Narodowy Þingvellir

Gorące źródła 

Gejzer Strokkur w na polu geotermalnym Geysir

pole geotermalne Geysir

Ponad Geysirem

Ponad Geysirem

wodospad Gullfoss

wodospad Gullfoss

wodospad Faxi albo Vatnsleysufoss
Kerið (Kerith lub Kerid) – jezioro wulkaniczne

Poniżej widoki z trasy do naturalnych gorących źródeł: 






czarna plaża Reynisfjara

bazaltowe kolumny na plaży Reynisfjara

czarne kamienie na czarnej plaży Reynisfjara

nasze ślady na Reynisfjara

Reynisfjara

widok na czarne wybrzeża

lodowiec Sólheimajökull

wodospad Skógafoss

wodospad Skógafoss

wodospad  Seljalandsfoss

wodospad  Seljalandsfoss

wodospad Urridafoss
domeczek pod trawą ;)

plaża Ytri-Tunga

plaża Ytri-Tunga - forografujśc foki

plaża Ytri-Tunga

plaża Ytri-Tunga


plaża w kolicach Hellnar

bazaltowe skały Lóndrangar

i wybrzeże w okolicy

Lóndrangar 
kości wieloryba




Jökulsárlón (isl. "laguna lodowcowa") – jezioro powstające z wody z topniejącego lodowca Vatnajökull

Jökulsárlón (isl. "laguna lodowcowa") – jezioro powstające z wody z topniejącego lodowca Vatnajökull

Jökulsárlón (isl. "laguna lodowcowa") – jezioro powstające z wody z topniejącego lodowca Vatnajökull

Fjallsárlón również z lodowca Vatnajökull

Fjallsárlón również z lodowca Vatnajökull

Svínafellsjökull 


Svínafellsjökull  widziany z Parku Narodowego Skatafell 

Svartifoss czyli czarny wodospad, w Parku Narodowym Skatafell

wrak samolotu Dakota, pozostały po awaryjnym lądowaniu w 1973




wodospad Hraunfossar




lodowiec Langjökull

lodowiec Langjökull




Błękitna Laguna




na koniec musowe zdjęcie ze skrzydłem (i księżycem) gdzieś nad Oceanem Atlantyckim 


Info dodatkowe:
- zdjęcia są robione w pełnych kolorach, tzn. czarna plaża jest naprawdę tak czarna ;)
- zdjęcie wraku samolotu jest zrobione około 23:00 czasu lokalnego (2h różnicy czyli w Polsce 1 w nocy) - ciemniej nie było
- litr wody butelkowanej kosztuje (według przewalutowania mojego banku) 12 zł z groszami - na szczęście woda z kranu jest absolutnie dobra do picia, nawet jeśli trąci gorącym źródłem ;)
- myślę, że w Krakowie nie ma już ani jednego przewodnika ani mapy Islandii - jest to towar wielce trudny do zdobycia...

-
W. i reszta wyprawy