HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

niedziela, 20 października 2019

Niepopularna opinia albo papka doprawiona Bloomem

Fantastyka, w czasach, gdy nie była jeszcze nawet blisko mainstreamu, używana była do przekazywania i rozmowy o prawdach uniwersalnych, problemach przyszłości i o kondycji ludzkiej. Lem, Tolkien i Asimov mówili o poważnych, realnych sprawach, nawet jeśli pisali o robotach, elfach i podróżach w gwiazdy.

Dziś, kiedy fantastyka stała się częścią głównego nurtu, używa się jej głównie do nabicia portfeli wielkich studiów filmowych. I żeby było jasne, przyjmuję ze spokojem taką postać rzeczy i osobiście uwielbiam lekkostrawną papkę Marvela czy jakieś tam Gry o tron. Rzeczy robione dla naszej przyjemności, dla zarobku aktorów i istnienia studia. 

źródło

Moja tolerancja jest niestety wystawiana na próbę w przypadkach takich jak “Carnival Row”. Pod płaszczykiem odgrzewanych i starych jak świat opowieści i mitów autorzy ukrywają kupę nie nowych myśli i prawd. Przy czym termin “ukrywają” jest zdecydowanie przesadą. Płaszczyk ten nie jest nawet dobrze ułożonym na ramionach szalem. Zamiary twórców są jasne jak słońce i wyłożone jak kawa na ławę. Imigranci, wojna, prześladowania “innych”, zderzenie kultur i religii są tak bezpośrednim i bezceremonialny komentarzem do współczesności (i każdej innej epoki odkąd zaczęliśmy siać zboże i hodować kury), że aż skrzypi między zębami. 

Zastanawia mnie mocno dla kogo jest uciapana ta papka? O kim myśleli twórcy serialu, do kogo chcieli trafić i komu się przypodobać? Czy przeciętnemu amerykańskiemu białemu, który musi dziś chodzić na placach i najlepiej nie oddychać, żeby kogoś nie daj boże nie urazić i nie zginąć pod nawałą hasztagów? Czy może do biednych, prześladowanych mniejszości, które są tak stłamszone i zbrutalizowane, że odszczekują się tym samym, w ramach starożytnej zasady ‘oko za oko’? 

Męczące było bardzo to wciskanie mi truizmów umoczonych w starym sosie z najbardziej oklepanych motywów w dziejach fantastyki i nie tylko. Ale obejrzałam całą serię, głównie dla Orlanda, do którego mam słabość odkąd biegał z łukiem w długich blond włoskach. Przygody bohaterów na szczęście wciągają na tyle, że da się tę całą pakę przełknąć w miarę łatwo. Dorzucono oczywiście odpowiednią porcję seksu i przemocy, żebyśmy się nie nudzili. Obrzydliwe miasto i seryjny morderca przynoszą na myśl Kubę Rozpruwacza, a sam Orlando jest nieco sherlockowy. Zagadka kryminalna rozwija się i łączy wiele wątków w jedną intrygę. Oczywiście serial kończy się idealnie do zrobienia następnej serii, ale całości nie dłuży się i pozwala na np. prasowanie w czasie oglądania. 

Polecam do zabicia czasu, lekkiej rozrywki, jeśli damy radę przetrwać wciskanie nam oczywistości słabo udających coś innego.

--
W