HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

wtorek, 15 grudnia 2015

Survival z ziemniakiem w tle albo Matta Damona znów porzucili na obcej planecie

Marsjanin(2015)
The Martian

Pozwolę streścić fabułę Sebowi, ok?

źródło

A poważnie:

Matt Damon po raz kolejny (wcześniej Interstellar) zostaje porzucony samotnie na pustej planecie. Tym razem nie jest jednak tym złym, a zostaje - sadząc ziemniaki na Marsie - wspaniałym i wielkim bohaterem USA, dla którego ludzie poświęcają kariery, wrogie mocarstwa zawierają naukowe przymierze, koledzy wszczynają bunty.

Jak można zgadnąć, film ma niewiele dialogów, za to dużo monologów i lekcji przetrwania na obcej planecie. I sadzenia ziemniaków.

Wiem jak musiała powstać fabuła Marsjanina. Grupa nerdów/naukowców usiadła wieczorem przy piwie i widząc w telewizji urywek jakiegoś surwiwalowego show (albo powtórkę Lostów) zaczęła rozprawiać o tym, czy człowiek mógłby przetrwać porzucony na obcej planecie i jakie minimum musiałby mieć przy sobie, żeby dotrwać aż przybędzie pomoc. Nie wiem, kto wpadł na pomysł z ziemniakami, ale był to przejaw swoistego geniuszu.

I o ile rozmowa tych panów musiała być (dla nich zwłaszcza) niezmiernie ciekawa i porywająca, to już dopisanie do niej równie porywającej fabuły okazało się niemożliwe.

Film był niezły, ale nudnawy. Jasne, ze życie Marka na Marsie nie mogło się wiązać z dużą ilością szybkiej akcji i gwałtownych wypadków - te kilka, które mu zaserwowano, o mało nie zakończyły jego życia (i filmu). Generalnie to, ze przetrwał jest niesamowite i jego pomysłowość i inteligencja warte podziwu. Ubranie jednak jego ciężkiej walki w typową otoczkę fabuły amerykańskiego patosu i absurdalnie nierealnej wizji świata jaką zwykle w tego typu filmach rodem z USA widzimy - zniesmaczyło mnie co do całości.

Podsumowując: nie spodziewałam się, że się znudzę. A jednak.

.
W


PS. Spoiler: Sean Bean nie ginie! :D


poniedziałek, 9 listopada 2015

Why (...) does a man choose the life of a paid assassin? Oczywiście, for our entertainment.

Parę dni temu przeczytałam wieść, że studio Sony nie zamierza nakręcić następnej części Dziewczyny z tatuażem (ze świetną rolą Rooney Mary i Daniela Craiga), za to planuje zrobić reboota z innymi aktorami.

Jeśli to prawda to szkoda wielka i żal, że świetne kino i genialne aktorstwo przegrało z ciągłą pogonią za wyższymi wynikami oglądalności i wyższą kasą.

Ale, ale... jeśli chodzi o Daniela Craiga! Spectre szaleje w kinach, na szczytach box office'ów i generalnie wszędzie.


źródło




Nie będę się tu rozpisywać, żeby nie spojlerować za bardzo. Ale coś napisać wypada.

Duet Craig & Mendes po raz kolejny pokazał, że faktycznie - jak wspomina w wywiadzie Daniel - rozumieją się bez słów i kończą za siebie zdania.  [btw. he loves Robert Downey Jr.!!!]



Zabawa jest przednia. Spectre ma wszystko, czego chcemy od Bonda.

Osobiście oczywiście uwielbiam Daniela jako Bonda i Bena Whishawa jako Q. Christoph Waltz jako bad guy jak zwykle świetny  (ale Waltz jest generalnie dziwny).

 [Q hands Bond a watch]
James Bond: What does it do?
Q: It tells the time.


Główna dziewczyna Bonda mnie rozczarowała. Jakaś taka niespecjalna, z nosem jak guzik. Ale co kto lubi.

I choć Skyfall było lepsze, Spectre warto obejrzeć, zwłaszcza, że chodzą słuchy, że to ostatni bondzior z Craigiem. Poziom akcji, romansu i humoru jest odpowiednio wysoki.

Więc polecam, polecam.



W.

PS. Zakończenie się mi nie podoba.... A Wy co sądzicie?





niedziela, 8 listopada 2015

Duchy są tylko metaforą albo krwiściej niż straszniej

Crimson Peak. Wzgórze Krwi


źródło


Filmweb twierdzi, że to horror. Ja i sam Guillermo del Toro zgadzamy się, że jest to raczej gotycki romans.

Tak jak powieść pisana przez główną bohaterkę, Crimson Peak nie jest ghost story/horrorem.
Duchy w historii Edith są - jak sama twierdzi - metaforą. W filmie zaś nie są nawet metaforą, a jedynie ostrzeżeniem ubranym w niesamowite, ale nie nowatorskie efekty specjalne. Niezaprzeczalnie spełniają jednak swoją rolę, obrzydliwie straszne i wyłażące ze ścian i wanien.

Po horrorze spodziewamy się, że to właśnie duch jest głównym adwersarzem. Tu zaś szybko przekonujemy się, że gorsi od jakiegokolwiek ducha są żyjący.

Naiwna Edith łatwo wpada w ręce Thomasa (Tom Hiddleston) i trafia do nawiedzonego domu - Crimson Peak. Nie dziwie się jej, ostatecznie któż może się oprzeć temu pięknemu akcentowi tym oczętom. Dom jest oczywiście nawiedzony: przez duchy i przez żyjącą, acz dziwną siostrę Thomasa.

Film jest nakręcony świetnie, wizualnie i technicznie. Trójka świetnych aktorów, tworzących główne trio - mąż, żona i siostra męża - wychodzi całości na dobre. Mia Wasikowska ze swoją buzią naiwnego aniołka nadaje końcowej scenie świetnego kontrastu. Hiddleston - jak już wiemy - radzi sobie z rolami skrzywionych moralnie postaci bez wysiłku. Możliwe, że w tym filmie nawet czuć ten brak wysiłku. Ale nadal pozostaje świetny.
Jessica Chastain jako starsza siostra Thomasa jest na pierwszy rzut oka podejrzanym indywiduum.

I ten właśnie brak subtelności to moim zdaniem największy grzech tego filmu.
Nie zaskoczyła mnie ani tożsamość mordercy, ani prawda o rodzeństwie, ani skąd się wziął piesek.... ani zakończenie.

Kiedy postać w filmie mówi, że lubi przebywać w łaźni z rana, bo wtedy jest sama to rozwinięcie następnej sceny w owej łaźni jest tak oczywiste jak palec w oku.

Albo jeśli dziwaczna siostra Twojego męża namawia Cię usilnie do picia cokolwiek gorzkiej herbaty.

Może to był specjalny zabieg, ale mnie zawsze takie oczywistości nużą. Skoro duchy nie straszą, a prawdziwe intencje nie zaskakują, pozostaje usiąść wygodnie i wciągając popcorn, podziwiać widoki.

Jak lubię Hiddlestona, to wolę go w innej otoczce. Kiedy w gigantyczną komercję udaje mu się przemycić coś z szekspirowskich wizji (głównie zasługa Kennetha Branagha) albo kiedy właśnie gra w czymś od Mistrza Williama lub u geniusza pokroju Jarmuscha. Widać najlepszy aktor sam nie jest w stanie stworzyć arcydzieła.

Ale weszłam na zbyt poważne tony i brzmię jakbym była bardzo źle nastawiona do Wzgórza Krwi.

A tak wcale nie jest! Obejrzyjcie, to dobre kino, pięknie nakręcone i wciągające. Warto poświęcić mu czas. Jeśli spodziewałam się więcej po twórcy Labiryntu Fauna, no cóż - nakręcił też Pacific Rim - więc chyba za dużo oczekiwałam.


Obejrzyjcie. :D



W.







sobota, 10 października 2015

Spoilers! Goodbye, sweeties! Hannibal zakończony.

Właśnie skończyłam Hannibala. Trzy serie serialu zakończono w jedyny możliwy sposób. Ale wszystkie znaki wskazywały, że tak musi być.

żródło oraz źródło

Oczywiście serial jest niczym w porównaniu z kultowym Milczeniem Owiec oraz jedynym i niepowtarzalnym Anthonym Hopkinsem - najlepszym Hannibalem "Kanibalem". Nie wspominając reszty obsady.

Ale serial wciągnął mnie na tyle, że oglądnęłam cały. Dwa pierwsze sezony były naprawdę niezłe, a Will Graham zyskał moje zainteresowanie. Ostatni sezon zmęczył mnie głównie pierwszą połową, rozdmuchaną psychodeliczną marą ze wspomnień i widziadeł.

Warto było jednak przetrwać tę marę, żeby zobaczyć, jak Will uświadamia sobie, czym jest dla Hannibala.

Bedelia: Could he daily feel a stab of hunger for you, 
and find nourishment at the very sight of you? Yes. But do you ache for him?

I zamykamy serial krwawą i piękną, przynajmniej dla Willa, sceną nad urwiskiem. Kto nie spodziewał się takiego zakończenia, niczym wykrzywionej parodii Romea i Julii ten nie oglądał uważnie i słuchał, ale nie słyszał.


Świetnie zagrała Gillian Anderson. Zawsze ja lubiłam, nie tylko w Archiwum X. Btw kto jest równie podekscytowany wznowieniem tej serii?


Ja polecam, jeśli wyjadanie mózgów ludzkich i serwowanie ofiarom ich własnych, upieczonych nóg Was nie odstrasza.

Trzymajcie się ciepło i z dala od kanibali.

W.

He doesn't leave evidence. He eats it.
Will

sobota, 12 września 2015

Serialowe końcówki

Najwyraźniej nie mam ulubionego rodzaju serialu:


źródło

Własnie skończyła się pierwsza seria Mr. Robot. Serial o hakerze(choć podobno nie mówi się już haker, ale też nikt nie wyjaśnia jak się mówi? Cyber terrorysta?) z problemami psychicznymi, życiowymi i misją uwolnienia nas od władzy wielkich korporacji... czy coś w tym rodzaju. Główny bohater Elliot (Rami Malek) jest zarazem narratorem filmu, przemawiając w swojej głowie do wymyślonego słuchacza - praktycznie do nas. A że nie jest to jedyny jego towarzysz z wnętrza siebie samego? To dodaje uroku zagmatwanej fabule. I łapie się też do kategorii moich ulubionych bohaterów filmowych.
Wszyscy bohaterowie są wielowymiarowi i większość z nich przynajmniej lekko skrzywiona. Niektórzy jak np.Tyrell Wellick, są tak świetnie skrzywieni, że lubimy ich z dreszczykiem obrzydzenia.

Polecam i czekam na drugą serię. Season finale zostawiło nas w momencie poważnego i oczywistego cllifhangera - czekamy któż to jest za otwieranymi drzwiami...


źródło
Serial Falling Skies - Wrogie Niebo - właśnie zakończył swój 5 sezon. I ZAKOŃCZYŁ SIĘ. Na szczęście.
Ta odświeżająca w swej prostocie seria SF o partyzanckiej wojnie z Obcymi, którzy tak naprawdę już wygrali i rozsiadają się na Ziemi, w ciągu 5 sezonów sporo się stoczyła. Powtarzalne motywy i przewidywalność kolejnych wydarzeń nużyła już w 3 sezonie. O dziwo w ostatnim sezonie główny bohater, praktycznie święty Tom Mason (grany przez Noah Wyle'a, naszego ulubionego Bibliotekarza) nabiera trochę wymiaru i objawia parę cech typowych dla normalnych ludzi, jak chęć zemsty, czy drobne okrucieństwa.
Twórcy (a może oglądalność?) w końcu zakończyli tę drogę ku marności i w miarę łagodnie pożegnali nas z niepokonaną rodziną Masonów.

Oglądając 5 sezon powtarzała sobie, ze następnego już nie będę. No i nie będę. Ciężko mi polecić 2 pierwsze sezony, a potem poradzić Wam więcej nie oglądać, bo każdy sezon kończy się obowiązkowym cliffhangerem. To nie jest serial, który kochamy tak, że jesteśmy w stanie wytrwać 11 sezonów (tak, 11 sezon Supernatural rusza już w październiku). Trochę szkoda, że nie został urwany jak Fierfly, może zyskał by status must see w fandomie.


Grace and Frankie rozpoczyna się prześmiesznym odcinkiem zawiązującym akcję całego serialu. Główne bohaterki spotykają się na kolacji, podczas której ich mężowie oznajmiają, że są w sobie zakochani i planują małżeństwo.
Po pierwszym świetnym odcinku spodziewałam się przedniej zabawy przez cały sezon. Okazał się jednak niestety, że dowcip owszem jest, ale nie dla mojego przedziału wiekowego. Serial jest zabawny i każdemu polecam przyjrzenie się perypetiom starszych pań, które muszą ułożyć sobie życie od nowa w momencie, gdy już raczej żadnych większych przewrotów się nie spodziewały.
W obsadzie m.in. Jane Fonda oraz Martin Sheen. Pierwszy sezon jest już zakończony więc jak przypadnie Wam do gustu to można obejrzeć całościowo.


Weronika


~ GOOD DAY, SIR! … I SAID GOOD DAY!

niedziela, 14 czerwca 2015

za gorąco na wymyślanie tytułu

Dziś 3 filmy. W tendencji spadkowej...


1. Kung Fury

Zupełnie przypadkiem natknęłam się na tę krótkometrażówkę, którą możecie obejrzeć w całości na yt.
Kompletny szał. Kicz, gry komputerowe, tragiczne dialogi, absolutny brak sensu, Hitler.
Oraz David Hasselhoff śpiewający główny szlagier. Zusammen do kupy tworzy to oryginalny i śmieszny filmik, którego styl jest odświeżającym powiewem w porównaniu do typowego hollywoodzkiego wyobrażenia o kung fu.
Sekwencja walki głównego bohatera z siłami wroga jest tak piękne i przepełniona nostalgią za dawnymi grami, że ogląda się ją z zapartym tchem i palcami szukającymi podświadomie dżojstika.

Obejrzyjcie, to króciutkie jest, a warto!




2. Złota dama

Jak dla mnie film całkiem ok. Historia kobiety, która po latach próbuje odzyskać skradzionej przez nazistów obrazy. Problem w tym, że rozchodzi się głównie o obraz Klimta Adele Bloch-Bauer I.

Źródło


Film zrobiony jest mało obiektywnie, portretując Austriaków jako złych, zacietrzewionych i nieczułych przeciwników, zaś główną bohaterkę jako pokrzywdzoną ofiarę, pełną wspomnień i walczącą o sprawiedliwość.

Gdyby historię opowiedziano z punktu widzenia Austriaków, zobaczylibyśmy zapewne całkiem inną "prawdę".

Jeśli prawdą jest, że bohaterce chodziło wyłącznie o pieniądze?  Nooo cóż, takie życie.

Można obejrzeć, nie zapominając tylko, że obraz został sprzedany za bagatela 135 millionów dolarów. Sprawiedliwość sprawiedliwością, ale suma tutaj mówi sama za siebie.


3. Ex Machina

Źródło


Jedyny dobry film o AI, który ostatnio widziałam - i jestem absolutnie poważna - to najnowsi avengersi. Oczywiście tylko i wyłącznie dlatego, że nie próbował być czymś czym nie jest! Nie budził wątpliwości, bo nie próbowałam go rozważać na logikę, ani nie szukałam motywacji poza tymi, które podano nam na talerzu. Bo jest zrobiony dla prostej rozrywki.

Zaś co do Ex Machina. Jestem zdumiona wysokimi ocenami. Według opisu to thriller. Tylko zamiast mnie straszyć, czy choćby lekko zaniepokoić - znudził mnie diabelnie. Wypełniony gotowymi, płytkimi postaciami. Pijak-geniusz, dobry chłopak, który został wykorzystany oraz istota, która pod wpływem okrutnego traktowania i w obliczu widma pewnej śmierci, wykorzystała wszystko, co mogła aby się uratować. I jeszcze się zemściła. Coś Wam to przypomina? Jak dla mnie bardzo ludzkie.

Ale czy twórcy chcieli podjąć dyskusję na temat AI? Jeśli tak to bardzo zawiedli.

Film ani nie niepokoi, ani nie podejmuje skądinąd niezwykle interesującej dyskusji, która trwa od czasów Turinga. Więc pytam, gdy napisy końcowe przesuwają się na ekranie: NO I?


Osobiście uważam - szkoda czasu na to.



.
Weronika



czwartek, 14 maja 2015

Raport z Narnii albo dalej ciągnę ten wózek

ale się opuściłam, aż wstyd

źródło


Jak wszyscy wiedzą, mieszkamy w Narnii. Oznacza to, że na polską premierę Avengers: Age of Ultron musiałam sobie poczekać, starając się omijać trailery i spoilery, od których sieć kipiała,
Przy okazji natknęłam się przelotem na jakieś zarzuty fandomu do reżysera Jossa Whedona, jakieś wyzwiska i groźby....
Po pierwsze, nie wiem, o co chodzi, film był super. Po drugie, wtf ludziska, może trzeba wyjść z domu? Bo chyba się zapomniało, że film to fikcja jest, robiona dla rozrywki. 
Ale nikt tu raczej z tego fanatycznego fandomu nie zagląda, więc nie będę drążyć tematu.

A co do samego filmu. Jestem zadowolona i polecam. Zresztą kto lubi to na pewno zobaczy, reszta wątpię żeby się nagle przekonała teraz do Marvela. Trzeba by najpierw zobaczyć Iron Meny, Hulki, Kapitany Ameryki, Avengersów, Thorów.... rajusiu ile się tego narobiło!

Przyczepić się zawsze do czegoś można. A to za mało Thora, a to za mało Starka, a to nie było Lokiego, a za dużo sentymentalnej gadki... Ale generalnie przednia zabawa, humor, przemoc, strzelaniny, boscy superbohaterowie, Paul Bettany w końcu na ekranie ciałem, a nie tylko głosem. Dziwnie satysfakcjonujący moment, kiedy Kapitan A. w końcu przeklina sobie z głębi swojej szerokiej, kształtnej piersi...

Ok, nie zagalopowujmy się.

Polecam, kochani. Z całych sił.

W. 


poniedziałek, 16 marca 2015

This family needs that bear.... i Ty też!

Jeśli chcecie obejrzeć z dziećmi (choć nie koniecznie z dziećmi) ciepłą, przyjemną, zabawną i świetnie zrobioną opowieść, koniecznie zapoznajcie się z Paddingtonem.

Mrs Brown says that in London everyone 
is different, and that means anyone can fit in. 
I think she must be right - because although 
I don't look like anyone else, I really do feel 
at home. I'll never be like other people, but
 that's alright, because I'm a bear. 
A bear called Paddington.


Nie miałam przyjemności poznać tego misia wcześniej. A film postanowiłam obejrzeć z powodu....
oczywiście jednego z moich ulubionych aktorów. Ben Whishaw podkłada głos pod tytułowego miśka. Ben ma miękki i spokojny głos z pięknym angielskim akcentem, który świetnie pasuje do Paddingtona.

Ten oczywiście skierowany do dzieci film jest nakręcony pięknie, wypełniony kolorami i świetną muzyką, znanymi i utalentowanym i aktorami. Warto obejrzeć.

A mieszkanie Brawnów jest boskie.

źródło

Trochę Bena i Paddingtona:



Trochę muzyki z filmu:


Weronika

poniedziałek, 9 marca 2015

krok do przodu i krok w tył albo it's not that kind of a movie...

Dwie recenzyjki po przerwie:

1.

Gra tajemnic
The Imitation Game

źródło


To bardzo poprawnie nakręcony film. Ani jedna nitka, ani jeden wątek nie wyrywa się spod kontroli twórców. Więc jest to film, który można sobie spokojnie oglądnąć, bez angażowania zbyt wielu emocji. Nie jest może nudny, ale też nie jest naprawdę ciekawy.
Nie wnikam już w to, ile z tej opowieści jest prawdziwe. Film jest oparty na faktach, ale skoro jest to trochę historia szpiegowska, to kto wie, co może być prawdą. Mogłabym poszukać informacji na ten temat, ale jakoś nie chce rozwiewać tej iluzji, która rozciągnęli artyści.

Co by nie powiedzieć o Cumberbatchu, to granie dziwnych charakterów ma opanowane doskonale. Wystarczy spojrzeć na jego filmografię. Jego Turing jest zdecydowanie inny, odstający od otaczającego go świata. Odd duck. Benek jest moim zdaniem największym atutem tego filmu i gdyby nie on, film nie miałby szans na większy sukces.

Film skupia się na samym odkryciu Turinga, a temat jego orientacji seksualnej i tragedii, która się z tym wiązała, ledwie wspomina, bardzo grzecznie, poprawnie. Gdyby nam nie napisano na kartce i gdyby aż dwie osoby z otoczenia Alan cudownie nie domyśliły się, że jest homoseksualistą (btw. w jaki sposób na to wpadli? bo nie umiał flirtować z kobietami? Turing przez cały film nie rzuca jednego zainteresowanego spojrzenia na nikogo, kobietę czy mężczyznę), nie wpadlibyśmy na to, aż do momentu, gdy pod koniec już filmu pada słowo penis. 

I wszystko to sprowadza się do pytania: po co nakręcono ten film?
Temat został wybrany wyraźnie pod nagrody. Akademia, starając się jak zawsze znaleźć złoty środek pomiędzy poprawnością polityczną, a typowym amerykańskim patosem, nawaliła nominacji i wycisnęła z tego jednego Oskara za scenariusz. A filmowi naprawdę nie należy się ani ten oskar, ani te wszystkie nominacje. I Benek też grał lepsze role.

Jestem rozczarowana.



2.

Kingsman: Tajne służby
The Secret Service

źródło


Och koniecznie to obejrzyjcie.
Film jest momentami strasznie bzdetny, aż do poziomu absurdu. Ale jest też śmieszny, rozczulający, obrzydliwy, szybki, wolny, bardzo angielski, trochę bondowy, ma świetną muzykę, masakryczne sceny walki (dosłownie i w przenośni).

Colin Firth robi rozróbę. Daje po pysku i morduje. Komu kojarzy się tylko z manierami, angielskimi gentlemanami i The King's Speech, niechaj spojrzy na niego z innej strony.

Ma. zachwycała się nim cały film, więc wygląda, że warto. :)
Dla młodszych Taron Egerton, którym chyba też można się pozachwycać. Musiałabym zapytać jakiejś nastolatki.

źródło


Są też piękne i zabójcze kobiety.

Generalnie obsada pierwszorzędna.

Wszystko jest. Więc macie obejrzeć!


W.



Ma. znalazła też liczne odniesienia do Gwiezdnych Wojen. To takie wyzwanie, poszukajcie, czy znajdziecie.




niedziela, 22 lutego 2015

I guess I'm learning, I must be warmer now




Cudowne w koncertach takich gwiazd jak Queen jest jak łączą pokolenia. Na żadną Taylor Swift nie przyjdzie tak szerokie spektrum wiekowe jak na Queen. Przed nami pani, którą podejrzewałabym o poważne stanowisko księgowej albo nauczycielki matematyki, dawała czadu cały wieczór. Obok chłopaczek wypłakiwał oczy podczas Who Wants To Live Forever.

Nie zamierzam pisać dużo. Ale było super. Dziadkowie dają radę, a Lambert może nie jest Freddim, ale głosem i personą pasuje całkiem dobrze do stylu i muzyki Queen. Świetna aranżacja koncertu i mega świetna muza.

Generalnie boli mnie gardło, w uszach jeszcze szumi, głowa trochę boli, ale było warto, naprawdę było!

Dzięki Moniś za świetne towarzystwo.
I pozdrawiam wszystkich, którzy byli. A zwłaszcza znajomych rozsianych po całej sali.

Na razie parę słabych zdjęć z mojej komórki. Mam obiecane lepsze, to się pochwalę. :D






niedziela, 11 stycznia 2015

Koniec rozwlekłej przygody albo ostatni Hobbit

Niektórzy już mnie zdołali zapytać: "Jak tam 'Hobbit'?"
"Tak samo jak poprzednie".

Źródło


Nie podoba mi się rozwleczenie tej książki do takich rozmiarów i wciśnięcie w nią każdej możliwej sceny. Oraz paru niemożliwych.
Ale od strony wizualnej film jest oczywiście świetnie zrobiony. Wspaniałe efekty, które zastosowano we 'Władcy Pierścieni', w 'Hobbicie' są jeszcze lepsze.
Udało się też Jacksonowi opanować i zabił wszystkich, którzy według książki mieli zginąć. Już trudno, że nikt nie zginął w taki sposób jak powinien. Najważniejsze, że żadnych niesamowitych ocaleń nie było.

Zgodnie z tytułem, głównie bitwa i walka, przetykane słabymi dialogami miłosnymi i kilkoma akcjami Bilbo, które pokazują, co najważniejsze było w książce, a co zdecydowanie zaginęło w filmie: 'Hobbit' był napisany dla dzieci, więc jest to historia o niebezpiecznych, ale i zabawnych przygodach grupy PRZYJACIÓŁ. I to Bilbo właśnie pokazuje wszystkim, co to jest przyjaźń.
Wątpię bowiem, żeby mały Christopher Tolkien był zainteresowany romansem Elfki i Krasnoluda.

(Chcecie książki/filmu dla dorosłych? Nakręćcie 'Silmalliron'!)

Źródło


Macie ochotę, idźcie do kina, ale możecie sobie darować 3D, nic nie wnosi do całości.

Ja osobiście nie żałuję, że poszłam do kina, ale jakbym nie poszła, też bym przetrwała.


.

Weronika



czwartek, 8 stycznia 2015

Pastelowa przyszłość

(na razie szybko i krótko, a niedługo Hobbit!)

'Her' (ONA)

w rolach głównych:
Joaquin Phoenix
Scarlett Johansson

źródło


Oficjalnie monolog na temat seksu z dynią z 'Nocy na Ziemi' został zepchnięty na drugie miejsce, a tryumf święci seks-chat z duszeniem ogonem martwego kota.

Skoro mamy to z głowy:

Przyszłość jest nudna i pastelowa.

Nikt się nie śpieszy, nie ma bezdomnych, nikt nie ogląda wiadomości. Nie ma telewizji, nie ma problemów... oprócz problemów emocjonalnych. A i te nie wykraczają poza podstawowe problemy w związkach. I oczywiście wszyscy rozmawiają o uczuciach.

Ona - czyli AI o głosie Scarlett Johansson - jest tak ludzka, że wprost nie da się zaprzeczyć jej człowieczeństwu. I przez  cały film czeka się na chwilę, kiedy rzuci w cholerę Theo i znajdzie sobie kogoś na jej poziomie. W tym wypadku wielu ktosiów.

Cały film przypomina mi książkę Coelho. Opowieść jest zbudowana z truizmów i aforyzmów, na tyle prostych i uniwersalnych, że każdy jest w stanie poczuć więź z bohaterami i przytaknąć autorowi opowieści. Żeby nie było wątpliwości - przeczytałam w swoim czasie kilka książek Coelho i czyta się je tak dobrze, że zeszło mi dość długo, zanim się zorientowałam na czym polega trik.

Film nie jest zły, łatwo się ogląda i dzieli uczuciowe perypetie bohaterów. Nawet jeśli zamiast AI można by użyć związku z prawdziwą osobą z drugiego krańca świata.
Poza tym gdyby mój prywatny komputer brzmiał jak Scarlett też bym się pewnie zakochała.
Choć może wolałabym Jarvisa  przemawiającego głosem Paula Bettany'ego.

Joaquin Phoenix odgrywa świetnie postać introwertycznego Theo, a Scarlett też nieźle sobie radzi z ograniczeniami, jakie nakłada na nią postać - gra samym głosem.

Można oglądnąć, jeśli potrzebujemy spokojnego, rozciągłego i przyjemnego filmu na niedzielne popołudnie.

.

Weronika


poniedziałek, 5 stycznia 2015

'Hollywood Sessions': Five actors discuss their craft

Dziś tylko ode mnie link do 'Hollywood Sessions'. Pięciu aktorów dyskutuje o swojej pracy. Wśród nich Benedict Cumberbatch i Robert Downey Jr. 

Zapraszam



[Robert Downey Jr, Benedict Cumberbatch, Michael Keaton, Steve Carell, Eddie Redmayne]