W święta pojechałam do domu i spotkałam się z dawno niewidzianym fenomenem zwanym TELEWIZJĄ. Odkąd mieszkam w Krakowie nie mam telewizora i nie żałuję. Ale święta to święta, trzeba zasiąść z rodziną do śniadania i do telewizora.
bosze co za tortury i niedola......
Nie wiem, co było gorsze: ten sam film w tym samym czasie na dwóch różnych kanałach, długość przerw na reklamy czy 'Kevin sam w Nowym Jorku'. Głównie więc spędziłam te święta z psem na spacerach, mimo śniegów po kolana:
Żadnej ambitnej recenzji póki co nie będzie, bo praca męczy mój mózg za bardzo na coś więcej niż aktualny odcinek 'Superrnatural'.
Praca i zima. Bo normalnie już nie mogę, kiedy w kwietniu budzi mnie dźwięk odśnieżanego chodnika, moje serce zamiera.
Ale czytam 'Atlas chmur' i jak się przedrę przez tę cegłówkę to będę miała materiał na pierwszą tutaj recenzję książki, obym tylko się nie poddała, bo grubaśne to bydle.
Nadzieja jednak podobno umiera ostatnia i dlatego:
wiem, że mi pewnie nie uwierzysz, ale ja Wam tej zimy naprawdę współczuję! telewizorem też gardzę, ale to już chyba wiesz ;) butki zacne! a na recenzję książki czekam z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuń