HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

środa, 10 kwietnia 2013

Don't you cry!

Niektórzy płaczą dużo i rzęsiście. Pomaga im to przebrnąć jakoś przez problemy. Niektórzy płaczą ze złości i trzaskają przy tym drzwiami.

Ja płaczę rzadko i jeśli już - znaczy że sytuacja jest poważna. Bo mam taką moją własną Hushpuppy w głowie, co mi powtarza: 'Don't you cry.' 

'Bestie z południowych krain' czekały na mnie już dość długo. W końcu oglądnęłam.



Po 5 minutach i 40 sekundach [sprawdziłam] wiedziałam, że film mi się spodoba. To nie często się zdarza.

Piękna, smutno-słodka baśń, ze smaczkiem post-apokaliptycznym. Strona wizualno-dźwiękowa chwyta za serce,  a mała-dorosła Hushpuppy nie da się nie lubić i chciałoby się jej pomóc, umyć i ubrać i posadzić w szkolnej ławie - choć ona tego do szczęścia nie potrzebuje.  

Bohaterowie wydają się całkiem szczęśliwi w swoim nieszczęściu. Nie chcą być uratowani na siłę. Wolą powalczyć z siłami, które choć zwichnięte przez człowieka, nadal są naturalne.

Przed końcem filmu trzeba uronić łezkę, choć Wink powtarza uparcie: 'Don't you cry'. 

Oglądałam film z przyjemnością, ciesząc się i smucąc w odpowiednich momentach.

A potem nadszedł koniec i czas na zastanowienie.

Baśń potrzebuje morału. A tu nie wiem, jaki jest morał. Czy powinniśmy żyć zgodnie z biciem naszych serc? Czy powinniśmy być silnymi zwierzętami? 

'Mięso, mięso, mięso' - powiada nauczycielka, przywodząc na myśl 'Słowa, słowa, słowa' - jakby się przeciwstawiała pierdołom i pilnowała, aby dzieci stąpały twardo po ziemi. 

Może to jest to co winniśmy sobie zapamiętać? Czy raczej przypomnieć? Że też jesteśmy zwierzętami i w gruncie rzeczy mięsem? 

Wśród truizmów wypowiadanych przez słodką Hushpuppy, ten fakt jakoś wart był podkreślenia. W całej baśniowości filmu ten twardy, przyziemny fakt wydał mi się kotwicą wstrzymującą cały ten obraz  przed odpłynięciem na nudne wody oczywistości i mojego ulubionego 'much ado about nothing'. 

Meat. Meat, meat, meat.
Every animal is made out of meat.
I'm meat. Y'all asses meat.
Everything is part of the buffet of the universe.

Przyznam się szczerze, że same bestie - choć tworzą interesujący obrazek, kiedy spotykają się z Hushpuppy - jak dla mnie mogłyby spokojnie nie pojawić się wcale w filmie. Choć sprawiły, że można mu było nadać urokliwy, przetłumaczalny tytuł. 

Co to w ogóle za imię: Hushpuppy? 'Cichoszczeniaczku? Ładnie się układa na języku, ale kto tak dzieci nazywa? :D

Film jednak uważam za bardzo dobry, zdjęcia z ręki dodają mu szczyptę rzeczywistości. Mała aktorka, grająca główną rolę świetnie sobie radzi i ma niesamowicie wymowną minę uparciucha. Pozostali bohaterowie są tylko tłem dla niej. Tłem jest też natura, uwypuklająca małą dziewczynkę i podkładająca niczym specyficzny soundtrack bicia serc wszystkiego dookoła. 

Warto obejrzeć i wyrobić sobie własne zdanie. Nie zmarnujecie czasu z małą Hushpuppy, jeśli tylko pozwolicie się poprowadzić spokojnemu tempu tego filmu. 

1 komentarz:

  1. film widziałam i też bardzo mi się podobał :) właśnie jednym z głównych atutów tego filmu jest przekonująca gra małej aktorki, jej mina przypomina mi siebie kiedy byłam dzieckiem i mega uparciuchem :P

    OdpowiedzUsuń