HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

sobota, 23 lutego 2013

I am Sherlocked 3x


Pierwsza powieść o Sherlocku Holmesie (‘A study in Scarlet’) została wydana 125 lat temu. Dzisiaj nie ma chyba na świecie człowieka, który nie słyszał o tym detektywie, wymyślonym przez sir Arthura Conana Doyle’a.

Jak większość mieszkańców naszego globu, wiem czego się spodziewać, kiedy zasiadam przed ekranem dużym czy małym, zabierając się za oglądnięcie takiej czy innej interpretacji powieści sir Arthura.

Dziś będę prawić o 3 (technicznie rzecz biorąc 4) takich interpretacjach.

  1. Sherlock Holmes i Sherlock Holmes: Gra cieni w reżyserii Guya Ritchie’go, w rolach głównych: Robert Downey Jr. I Jude Law.
  2. Sherlock – serial BBC –  Benedict Cumberbatch  i Martin Freeman.
  3. Elementary – serial – Jonny Lee Miller i Lucy Liu [sic!]

 
Ogólnie oczywiście wszystkie te filmy/seriale są o tym samym. Nie ma potrzeby przywoływać tu fabuły.

To to, co je różni, jest najbardziej interesujące.

Wersja kinowa jest wspaniałym kinem akcji. Zapiera dech wszystkim, co najlepsze w gatunku. Pościgami, wybuchami, strzelaninami, bójkami. W angielską w gruncie rzeczy opowieść wnosi sporą dawkę amerykańskiego szaleństwa. Pierwsza część rzuciła mnie na kolana. Jeśli jest troszkę nieprawdopodobna i nie całkiem realistyczna, trudno, nie szkodzi, nie zależy mi i nie zauważyłam. :D

Druga część oczywiście trochę mnie się podoba, ale myślę, że nie dlatego, że jest gorsza, tylko po prostu już widzieliśmy do czego chłopcy są zdolni i element niepewności zniknął.

Robert i Jude, którzy nie znali się wcześniej i spotkali się pierwszy raz na planie, stworzyli wspaniałą parę głównych bohaterów, świetnie dopasowanych i niezwykle współgrających ze sobą w filmowej rzeczywistości.

Natknęłam się na wywiad z Johnnym Deppem, który mówi o Robercie Downeyu – Bob. Trochę to brzmi jak profanacja. :D



Wersja Guya trzyma się czasów w których, według autora książek, działał Holmes. Tymczasem serial BBC, (który kocham!) przenosi nas radośnie do współczesności, będąc nadal na wskroś angielskim i ‘sherlockowym’.

Oddanych fanów klasycznego Sherlocka musiała ta wersja przyprawić o palpitację serca, tak myślę. Sherlock gubi swoją fajkę i czapkę, a zyskuje smartfona i laptop.

Niestety nie jestem zdolna na w miarę obiektywną ocenę tego serialu. Gdyby ktoś próbował coś zarzucić tej produkcji, staje się moim wrogiem . ;)

Żarty żartami, ale jestem fanką i czekam na trzecią serię jak spragniony wody na pustyni. Że też Martin musiał zagrać Bilba :| [nota bene: bardzo dobrze zagrał].

Żeby było jasne: Benedict jest najlepszym Holmesem na świecie.

“I'm not a psychopath, I'm a fully functioning sociopath. Do your research.”

Oh, nie ma wątpliwości, jego Sherlock jest socjopatą. Na pewno zna definicję słowa ‘empatia’ (chyba, że zabierała za dużo miejsca), ale jest mu ona obca. Watson staje się momentalnie filtrem między nim, a zwykłymi ludźmi o przeciętnej inteligencji. Myślę, że bez Watsona nie dałoby się lubić tego Sherlocka.


Dodatkowym plusem jest Benedict, a właściwie to jak wygląda w serialu.

"Look at those cheekbones, I could cut myself slapping that face"

Więc oczywiście polecam wszystkim ten serial, ponieważ zaś go kocham i jestem wobec niego bezkrytyczna, to ostrzegam: jeśli się wam nie spodoba, nie mówcie mi o tym!



W oczekiwaniu na trzeci sezon poszukiwałam czegoś, co zaspokoi mój głód ‘Sherlocka’. Trafiłam na serial ‘Elementary’. Pierwszym wrażenie przy czytaniu jego opisu było zaskoczenie i niechęć. Twórcy serialu znów osadzili Sherlocka we współczesności. Tym razem poszli jeszcze dalej i wydarli go brutalnie z Anglii. Osadzili w Nowym Jorku i przykleili mu dr JOAN Watson (Lucy Liu). Sherlock nadal jest Anglikiem, ale mieszka sobie i działa w USA.

Oglądam ten serial. Ale szczerze mówiąc nie traktuję go jak serial o Sherlocku.

Jest to względnie dobry serial kryminalny. Aktorzy… dają radę.




Oprócz całej tej amerykańskiej otoczki (nie wiem jak Sherlock mógłby to znieść), najbardziej przeszkadzają mi relacje między głównymi bohaterami. A raczej ich brak.

Nie wiem, czy problem leży w płci bohaterów, czy po prostu w ich umiejętnościach aktorskich.
Ale nie ma tam żadnej chemii między Sherlockiem a Joan. I nie mam na myśli chemii w znaczeniu napięcia seksualnego. (Zresztą takiej też nie ma) Watson jest zawsze i wszędzie kompletnie hetero, a Sherlock…

Orientacja Holmesa w filmie nie wzbudza żadnych wątpliwości. W serialu BBC zaś sugeruje się nam, że Sherlock jest aseksualny, co moim zdaniem pasuje najlepiej do jego socjopatycznej osobowości.

Więc nie, nie mówię o chemii miedzy bohaterami na tym poziomie. Detektyw i doktor powinni być jak stare małżeństwo, znający się bardzo dobrze, kończący po sobie zdania, działający jak jeden mechanizm. Może nawet uzależnieni od siebie. Bo choć w filmie Watson bierze ślub, to widać, że rozstanie z Holmesem jest jak rzucanie paleni. Zresztą się nie udaje. A w serialu Watson zawdzięcza Sherlockowi zdrowie psychiczne, jakkolwiek by to się dziwne nie wydawało, a może nie zdrowie a równowagę. Holmes uwalnia go od fizycznych objawów PTSD oraz wnosi w jego życie nieodzowną dawkę adrenaliny.

Filmowy Holmes nie ma zamiaru rzucić palenia – Watsona. Wydaje się nie rozumieć, dlaczego miałby to zrobić. Serialowy detektyw wie, że Watson jest jego jedynym prawdziwym przyjacielem i stał się nieodłącznym elementem jego świata.

Joan Watson wydaje się być dobra dla Sherlocka, a Sherlock dla niej. Ale nie odnosi się wrażenia, że nie daliby rady żyć bez siebie. Przeciągają swoje życie razem, ale Sherlock uczy ją jak być detektywem, jakby zamierzał pewnego dnia się spakować i wrócić do Anglii. Są przyjaciółmi, ale brak mi tu elementu uzależnienia, nieodzowności bycia tuż obok, która sprawia, że się normalnie funkcjonuje.




 Moja rekomendacja jest tu jasna: najpierw BBC, potem Bob Downey, a ostatecznie, z braku laku "Elementary'.


PS. Nie mam pomysłu na następnego posta....

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam, kocham, ubóstwiam Sherlocka Holmesa w wydaniu Benedict + Martin! Dlatego też mogę się tutaj uzewnętrznić bez ryzyka zostania Twoim wrogiem :P Filmowa wersja też jest niczego sobie, "Elementary" nie widziałam, ale i nie zobaczę, bo zbezczeszczenie oryginału razy dwa skutecznie mnie odwiodło od tego pomysłu! Jeżeli chodzi o pomysł na posta, to może coś z seriali, które polecasz? Bo ostatnio większość z których oglądałam się skończyła lub niebawem się skończy dlatego szukam jakiejś inspiracji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wiesz, ale fanki Benedicta same siebie nazywają 'cumberbitches' :D a jeżeli go lubisz to oglądnij sobie:
      http://www.youtube.com/watch?v=syTIi6pkXKs

      Usuń
    2. wow, you've made my day! uwielbiam krótkometrażówki, a ta, fenomenalna...

      Usuń
  2. Hahaha, zatem jestem "cumberbitch" :D

    OdpowiedzUsuń