HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

środa, 1 stycznia 2020

Kij o dwóch końcach albo czy warto oglądać Star Wars

Każdy kij ma dwa końce.
W przypadku ostatnich produkcji spod znaku Star Wars – jeden koniec jest fajny, a drugi byle jaki.


1. Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie


źródło

Najkrócej podsumowałabym tę część słowem BRAK. Głównie brak pomysłu na oryginalną fabułę.

Czwórka bohaterów, przejmująca pałeczkę od Hana, Lei i Luke'a, napisana i zagrana została ciekawie i wielowymiarowo. Potencjał ten został zupełnie zmarnowany przez brak pomysłu na fabułę i chyba z braku lepszego pomysłu – odgrzewanie po raz n-ty tego samego kotleta – czyli oryginalnej trylogii.
Nawet Ren/Ben, który wydawał mi się nieprzemyślaną postacią, po spojrzeniu na niego z perspektywy 3 filmów, jego niezdecydowanie, wahanie się między czarem ciemnej strony a miłością do rodziców, szarpanie emocjami okazują się spójnymi, niezmiennymi cechami charakteru, nad którym psycholog pochyliłby się i zapewne obwinił dziecięcą traumę.

Scenarzyści wykazali się prawdziwym lenistwem, rozwiązując każdą bardziej skomplikowana sytuację objawieniem się duchów zmarłych Jedi. Skoro zabrnęli w ślepą uliczkę własnego miernego pisarstwa i brakło im pomysłu na rozwiązanie skomplikowanych sytuacji w jakiś ciekawszy sposób, to czy nie lepiej było zrobić parę kroków w tył i poprowadzić bohaterów inną ścieżką, a nie wyciągać za każdym razem tego samego asa z rękawa, aż brzegi się wytargają, a rogi połamią? Na pewno trudniej. Ale J. J. Abrams chyba lubi takie zabawy, wyciągnął już przecież Spocka z multiwersum niczym królika z kapelusza.

Film zachowuje balans między ilością niesamowitych efektów specjalnych, a duchem choćby Nowej Nadziei. To jeden z niewielu pozytywnych aspektów całej tej trylogii.

Ciężko powiedzieć, jak można by ocalić fabułę tej części (i w ogóle całej trylogii), gdyż sama nie wiem, w którym momencie scenarzyści zagubili jakikolwiek pomysł na tę historię. Jeśli go kiedykolwiek mieli. Wiadomo, ludzie pójdą do kin i kasa spłynie. Ale czy o to tylko chodzi w Star Wars? O kasę?

Nie dla Fanów. Niestety dla biznesu kasa jest najważniejsza.


2. The Mandalorian 

źródło

Na drugim końcu starwarsowego kija mamy serię The Mandalorian. 

Ciekawostka – to najpewniej najczęściej nielegalnie ściągany serial ever. Disney+ podjęło ciekawą decyzję udostępnienia serialu najpierw tylko w kilku krajach. W czasach, gdy jesteśmy już całkowicie przyzwyczajeni do dostępu do wszystkiego od ręki, od zaraz wydaje się to dziwnym pomysłem.

Ale nie o tym, nie o tym...

Twórcą i geniuszem stojącym za tym naprawdę godnym polecania serialem jest Jon Favreau – człowiek, którego możecie wizualnie kojarzyć jako Happy'ego Hogana – ochroniarza Tony'ego Starka w marvelowskim uniwersum. Ważniejszym jest, że reżyserował Iron Mana I i II, też dzięki jego uporowi Marvel zatrudnił Roberta Downey'a Jr. w roli Starka – czym jednocześnie restartował karierę Roberta i zainicjował niesamowitą erę marvelowskich filmów o superbohaterach.

Spodziewałam się więc dobrej rozrywki. To dostałam. Do tego seria jest mocno osadzona w klasycznej trylogii – zarówno wizualnie, jak i duchem. Plus: jest w większości oryginalna, interesująca i potrafi zaskoczyć. Przygody mandaloriańskiego łowcy głów, pałętającego się po galaktyce, przynoszą świeży oddech do zapyziałej i wyeksploatowanej tematyki Star Wars. Tego nie udało się osiągnąć trylogii, której budżet musiał być niewyobrażalnie większy i nad którą pochylała się armia ludzi.

Mando dostał też nową, świeżą i porządną ścieżkę dźwiękowa. Dla tych, co już nie mogą znieść Marszu Imperium – jak zwrócił mi uwagę K. – to naprawdę duży plus.

źródło

Nie chcę zbytnio rozwodzić się nad samym serialem. Nie chciałabym nikomu zdradzić za dużo, bo naprawdę szczerze polecam – oglądnijcie! Olejcie Skywalkera i zobaczcie jak można stworzyć coś nowego na starych, ale porządnych fundamentach.

May the Force be with you!


--
W




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz