HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

poniedziałek, 2 stycznia 2017

There were a lot of explosions for two people blending in. Albo lepiej niż się spodziewałam

Nie jestem ekstremalnym fanem Star Wars.


źródło


Fanem jednak dość poważnym jestem. Należę do tych, co wychwalają oryginalną trylogię, zrzędzą nad Widmami i Klonami. I których zasmuca śmierć Carrie Fisher.

Łotra 1 obejrzałam na wściekle niewygodnych krzesełkach małego, prowincjonalnego kina. Obejrzałam z prawdziwa przyjemnością.

Niektórych może zniechęcać fakt, że zasiadając do tego filmu, znamy już jego zakończenie.
Może i tak. Może zakończenie nikogo nie zaskoczy. Co nie zmienia faktu, że zdobycie tych planów rozpisano na interesująca i wciągająca opowieść, z najlepszymi elementami tegoż uniwersum.

Mamy ciekawe charaktery. Ludzi z przeszłością, z wątpliwymi moralnie czynami ciążącymi na sumieniu. Mamy dramat, miłość (nie romans!), humor i bohaterstwo.

Twórcy dali radę nawet być poprawnie politycznie i mamy dzięki temu bardzo różnorodną obsadę. (Meksykanin, Chińczycy, Duńczyk, Afroamerykanin, Brytyjczyk/Pakistańczyk…wszyscy w ważnych rolach)

Sarkastyczny droid i para mnichów, którzy są tak ze sobą związani, że równie dobrze mogliby być wieloletnim małżeństwem. Agent z moralnymi dylematami, dziewczyna ze zniszczonym dzieciństwem, a jednak wciąż nie poddająca się całkowicie zwątpieniu… można wybierać, kogo lubimy najbardziej.

Czarne charaktery może nieco mniej barwne, ale ciężko też spodziewać się po Darthie Vaderze, żeby w tym momencie opowieści miał jakieś wahania i moralne dylematy.

Twórcy dopilnowali każdego szczegółu, łącznie z twarzami Lei i Tarkina - pod względem scenografii - przechodzimy płynnie do Nowej Nadziei.

W odróżnieniu od Force Awakens, mamy tu oryginalną fabułę, a nie powtórkę z rozrywki. Może nie jest to wybitna i zagmatwana historia, ale to solidny kawał sztuki pisarskiej, zamieniony na warty obejrzenia, rozrywkowy i zajmujący kawał kina.

Nawet jeśli uniosłam brew ze zdziwienia przy taranowaniu statków i trafianiu precyzyjnie we wrota, to są to szczegóły i nie wadzą w przyjemności oglądania.

Uderzyło mnie przy oglądaniu jak bardzo wszystko jest manualne w świecie Gwiezdnych Wojen. Niesamowite jak zmieniło się od 1977 roku wyobrażenie technologii przyszłości. Kiedy powstawała Nowa Nadzieja, nie wyobrażano sobie jak bardzo zdalny może być choćby proces strojenia satelity.

Generalnie polecam i polecam. Bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz