Siedzę sobie w piątek wieczorem, bo ciężkim tygodniu i myślę, jaki by tu film obejrzeć. I jakoś tak mi się przypomniał Lincoln i wampiry....
Pomysł na ten film był od początku bzdurny. Ale powiedziałam sobie, że przecież bzdurny pomysł można podać w porządnej potrawce. Więc zapuściłam sobie film...
A ostrzegała mnie M., ostrzegała - NIE OGLĄDAJ TEGO.
Cóż, uczymy się na błędach.
Co za masakra, co za boleść dla ciała i ducha. Aktorstwo poniżej normy, dialogi jakby je robot pisał. Po dwóch minutach wiadomo, że Henry jest wampirem. Abi okazuje się uczniem, jakiego pragnąłby Mistrz Joda - żadnego zwątpienia, dwa machy i już ścinamy drzewa za jednym zamachem i jakby to było całkiem normalne - zero zaskoczenia, że się udało....
Nie wiem, co było dalej. Wyłączyłam to coś. I nawet bym się nie przyznawała, że to chciałam obejrzeć, ale mój umysł potrzebuje spowiedzi z mojej własnej głupoty... :D
Drugi na liście był "This means war' - 'A więc wojna'.
Całkiem miła komedyjka, nic specjalnego, ale zabawiła mnie i po tragedii z Lincolnem wypadła nieźle.
Reese Whiterspoon, którą kocham za komedię o blondynce, Chris Pine, słodki i błękitnooki oraz Tom Hardy, którego polubiłam w Incepcji - niezła trójca.
Dwójka agentów specjalnych walczy o kobietę. A ta umawia się z nimi oboma w tym samym czasie, więc okazji do gagów wystarczająco.
Od strony komediowej filmik dalej radę, nie jest to 'Legalna blondynka', ale dowcip nie schodzi na wypróżnianie - więc jak dla mnie od razu więcej punktów.
Pod koniec oczywiście nasza bohaterka musi wybrać, którego z chłopców chce. I tu tylko chciałabym powiedzieć, że choć rozumiem jej wybór od strony scenariusza, który wymagał happy endu dla wszystkich bohaterów, to od strony widza - w cholerę nie wiem, czemu wybrała tego, a nie tego drugiego. Nie zauważyłam momentu, w którym się zdecydowała i jakie były jej pobudki.
M. twierdzi, że po prostu miłość jest ślepa i nie potrzebuje logiki przy dokonywaniu takich wyborów. Ale jak się umawia z dwoma facetami na raz, to raczej o miłości nie ma mowy, tylko... lecz tu bym się wdała w zbyt poważne przemyślenia. To tylko lekka komedia. Obejrzyjcie, jeśli nie widzieliście.
:*
PS. Chris Pine... Wiedziałam, że gdzieś go widziałam przed Star Trekiem:
"Bottle Shock" z Alanem Rickmanem. Cudowne włosy
Morał tej historii z Lincolnem jest krótki i każdemu znany, jak nie słuchasz M., to zjadasz banany... miało mi się zrymować.
OdpowiedzUsuńNa temat Lincolna powiem tylko tyle: PROSIŁAM NIE OGLĄDAJ!
A co do filmu z Pinem... mi się mega podobał. Też zapewne wybrałabym Pine'a dla jego oczu :) tak Weronka miłość nie jest logiczna :)
M.
Widziałam "A więc wojna", lubię Reese więc też mi się nawet podobał ;) Ja z kolei dzisiaj obejrzałam "Stoker" z cudownym Matthew Goode, na prawdę kawałek dobrego kina więc jak zgubiłaś sens oglądania przez "Polowanie na wampiry, może ten film pomoże we wróceniu do równowagi ;)
OdpowiedzUsuń