Choć moim ulubionym filmem Wesa pozostaje 'Moonrise Kingdom' to GBH warty jest obejrzenia.
Przede wszystkim: OBSADA
Fiennes, Tilda, Jude Law, Edward Norton, Brody, Goldblum, Murray.... i tak dalej i tak dalej.
I każde z nich, nawet w najmniejszym epizodzie - świetne. Zwłaszcza Fiennes.
Postacie w tej opowieści - grane przez mistrzów - są raczej proste, dość stereotypowe - nie zagłębiamy się w pobudki złych, w przeszłość dobrych, poza ogólnymi faktami, wyrażonymi bez poetyckość, prostą ostrą linią. Melancholijny pisarz, do gruntu zły zabójca, prawy inspektor.
Te postacie ujęte w specyficznej prostej scenografii, która kojarzy się ze wspomnieniami z lepszych czasów, miękkimi i podkolorowanymi przez czas oraz w kiczowatym przepychu tytułowego hotelu opowiadają zagmatwaną historię, która nas bawi swym dziwnym humorem, rozczula i wprawia w melancholijny nastrój.
I właśnie ta barwna scenografia jest - po wspaniałej obsadzie - chyba największym atutem filmu. Sama historia, choć szalona i wciągająca, bez tej oprawy obasodowo-graficznej, nie byłaby aż tak interesująca.
Wes prezentuje nam historię 'od zera do milionera' z kilkoma dziwnymi zwrotami akcji i zakończeniem, które go się nie spodziewamy i robi to jak zawsze w swój własny, niekonwencjonalny sposób.
Zapraszam Was wszystkich do Grand Budapest Hotel, piękne widoki i wspaniała obsługa. A jeśli do tego jesteście blondyn(k)ami, na pewno zwrócicie uwagę konsjerża, który o Was zadba bardzo dobrze.
Miłego pobytu
Weronika
Wybieram się na ten film już od dłuższego czasu, może w końcu się uda :) Sam fakt, że gra tam Tilda i Bill Murray sprawia, że muszę go zobaczyć!
OdpowiedzUsuń