HOME  |  FILM   |  KSIĄŻKA  |  PODRÓŻE

czwartek, 10 kwietnia 2014

Dwóch bohaterów albo ostry kontrast po przerwie

Po czasie posuchy dwie pozycje tak różne od siebie, jak tylko możliwe: Kapitan Ameryka kontra Szekspir


1. 'Zimowy żołnierz' jest jak na Marvela słaby. Marvelowskie giganty to typowo rozrywkowe kino, ściągające w ostatnich latach tłumy do kin. Jednakże Kapitan nie umywa się do pozostałych filmów serii. Brak mu bowiem tego, co najlepsze w tych filmach - humoru, chwytliwych dialogów i zaskakujących zwrotów. 
Popełnia zaś wszystkie grzechy typowego, wręcz stereotypowego kina amerykańskiego. Patetyczny i przegadany, przewidywalny. Z naprawdę dobrych scen walki zwróciłam uwagę głównie na bijatykę w windzie. Mało Nataszy, za to Rogers jak zwykle świętoszkowaty. 
Oczywiście film się da oglądnąć, nawet z przyjemnością, choć wynudziłam się na gadkach oraz gdy przypominano nam historię Kapitana.



Jak zwykle trzeba przeczekać napisy do końca.



2. Coriolanus (albo Koriolan) relacja na żywo National Theatre Live.

Pisałam już kiedyś o tej sztuce nakręconej przez Fiennesa jako film i pisałam mało pochlebnie.
Tym razem jednak nikt nie próbuje sztuki uwspółcześnić, nie jest to też film.

Sztuka wystawiona w londyńskim Donmar Warehouse jest oszałamiająca. Prostota dekoracji podkreśla wspaniałe aktorstwo oraz geniusz samego twórcy.

W roli tytułowej Tom Hiddleston - genialny.



Oczywiście Koriolan jest postacią centralną sztuki, jest też tak napisany, że skupia swoją charyzmą, dumą i siłą woli całą uwagę odbiorcy. Z jednej strony się go podziwia, z drugiej nienawidzi. Jest zarazem skromny i dumy. Jest genialnym wojownikiem i beznadziejnym politykiem.

Hiddleston jest idealny do tej roli, choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się być odpowiedni. Wiedziałam, że do Szekspira się nadaje, Henryk V w jego wykonaniu (The Hollow Crown) jest boski.
Ale Koriolan to zupełnie inny typ i nie mogłam sobie wyobrazić tego szczupłego chłopczyka w roli twardego i zawziętego żołnierza.

Jednak! Lepiej obsadzić tej roli nie mogli. To chyba miara talentu aktora, że potrafi okiełznać rolę, do której zdaje się być nieodpowiedni i stworzyć arcydzieło.

Jeśli macie jak dorwać to nagranie, koniecznie obejrzyjcie. Ciężka sztuka, ale naprawdę warto.


Weronika

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem Kapitan nie popełnia żadnych grzechów kina amerykańskiego. Rogers jest dokładnie taki, jak wykreowano go w komiksie - typowy bohater Stanów Zjednoczonych, dla którego prawda i Ojczyzna to dwie najwyższe wartości. Dlatego dziwię się, że można było się spodziewać po nim czegokolwiek innego. Weź też pod uwagę, że on żył w czasach II wojny światowej i żeby walczyć o wolność ludzi poddał się eksperymentowi, a później wpadł do oceanu, by ratować świat... Kapitan Ameryka to nie Iron man.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, Rogers jest dokładnie taki, jak wykreowano go w komiksie i tak jest nakręcony film - to właśnie sprawia, że film zionie typowym amerykańskim patosem.
      Nie dziw się, bo nigdzie nie napisałam, że się spodziewałam innego filmu. Ale myślę, że naiwnego i szlachetnego Kapitana można było bez strat dla jego postaci umieścić w trochę lepszej historii, a może jedynie lepiej opowiedzianej.
      Ah gdyby było mniej gadania, a więcej scen kontrastowych z olewającą wszystko черная вдова ;) no ale to musiałabym sama nakręcić ten film :P

      Usuń