1. 'X-Men: Przeszłość, która nadejdzie'.
źródło |
Jak kocham Marvela, tak z przykrością muszę przyznać, że seria o mutantach zaczyna się wyczerpywać. Osiągnęła już chyba moment, w którym należy dokonać ostrych cięć i zmian, bo inaczej zniszczeje do końca. Albo trzeba ją zakończyć efektownym wybuchem.
Generalnie mutanci dużo gadali i dyskutowali. A mało działali. Nie wiem skąd ten przegadany i miejscami nudnawy film ma takie wysokie oceny. Wszyscy fani Marvela są aż tak nieobiektywni?
Fabuła z podróżami w czasie wymaga rozsądnego planowania, tak aby wszystkie wątki się zeszły i nic nie poginęło. To akurat zdołali twórcy osiągnąć. Ale skupiając się na tym aspekcie, zapomnieli chyba trochę o tej części, która lubimy - humorze, szybkiej i interesującej walce oraz o tym, że marvelowscy mutanci nie są z założenia idiotami.
Serio, Logan oznajmia Xavierowi, że przybył z przyszłości i wszyscy mu wierzą, kompletnie obcemu facetowi i bez zastanowienia włamują się z nim do super tajnego więzienia, żeby uwolnić mutanta, który jest chodzącą katastrofą i surprise surprise! taką katastrofę powoduje! Nie, no nie mogli tego przewidzieć.
Do tego wszyscy jak leci cierpią, mają mnóstwo żalów do siebie nawzajem...
A w tle karzeł tworzy broń do wyniszczenia mutantów. Możliwe, że sam jest mutantem, bo niektóre karłowatości są genetycznie uwarunkowane. I być może dlatego tak bardzo chce zniszczyć tych, którzy lepiej wyszli na mutacji. Ale tego nikt nam w filmie nie pokazuje. Motywacja Traska pozostaje zagadką.
Miałam napisać dwa zdania... obejrzeć można, ale słaby słaby.
2. 'Gra Endera'
źródło |
Przyznam, że książki o Enderze czytałam dość dawno. Kiedy dowiedziałam się, że będą kręcić 'Grę' od razu wiedziałam, że z książki zostaną popłuczyny.
Robienie filmu z książki, której głównym atutem i podstawą są dialogi, przemyślenia, interakcje między bohaterami, kontakt Endera z Królową, uczucia i osobowości, jest tak bzdurnym pomysłem, jak nakręcenie 'Solaris' Lema.
Z genialnego oryginału nie zostało prawie nic. W tamtym przypadku dostaliśmy goły tyłek Clooney'a, a tutaj efekty komputerowe, które nas już nie zaskakują oraz nędzne próby sklejenia do kupy rozszarpanego oryginału.
Ja osobiście chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że główny bohater wpadł na to, czego chce Królowa? Geniusz? Szósty zmysł? Oświecenie? Natchnienie przez Ducha Św.? (odpowiedź jest w książce, ale kto by tam próbował to umieścić w filmie, niby po co...)
Oczywiście, można spojrzeć na film z punktu widzenia kogoś, kto książki nie czytał. Tylko moim zdaniem film się nie broni nawet wtedy. Nudny i mało oryginalny. Koniec kropka.
Za to polecam książki o Enderze. Trzy pozycje: 'Gra Endera', ' Mówca Umarłych' i 'Ksenocyd' uważam za jedne z lepszych pozycji SF. Orson Scott Card używa specyficznych środków, które dostarcza nam SF, aby porozmawiać o poważniejszych sprawach. Ender zawsze napełniał mnie smutkiem z odrobiną pozytywnego myślenia i nadzieją na szczęście. (Btw - warto też przeczytać zbiór opowiadań 'Pierwsze spotkania w świecie Endera - jest tam niespodzianka dla polskiego czytelnika)
Weronika